Na wyciągnięcie ręki
mam czystość ich, puszystość,
jakbym dotykał ciebie
gałęzią ich - wielolistną.
Niebo się ziemi skłania
leżąc śniegiem na drzewach,
oczy mrużysz, zasłaniasz,
piórka w blasku nagrzewasz.
Nie zerwiesz się, nastroszysz
ciepło ptasiego futra.
odpowiesz wróblim głosem
w moją ciemność - malutka.
Bo na tym śniegu ludzie -
- my z ciemnymi sercami.
Ziemio przez nas zabita,
rzeszą twych ptaków czystych
módl się za nami!