- Wróbel: Mistrz w sztuce przeżycia -


Czasem wróbelek ma trochę szczęścia. Dzieje się tak przede wszystkim wtedy, gdy podczas lotu natrafi na swojej drodze na kawiarniany ogródek. Tam to dopiero czekają na niego smakołyki!
Ot, choćby te słodziutkie, rozpływające się na podniebieniu okruchy wszelkiego rodzaju ciast i ciasteczek... To prawdziwy wróbli raj!
I wcale nie ma dla nich znaczenia, czy ktoś siedzi przy stoliku ,czy też nie.

Owe uskrzydlone żarłoki mogą jeść właściwie wszystko. Mają typowy "strusi" żołądek. Inne ptaki, odżywiając się w ten sposób, pochorowałyby się okrutnie. Ale nie wróbelki! W ciągu setek lat przyzwyczaiły się znakomicie do tego, co pozostawia im człowiek.

Nie tylko zresztą pod tym względem nauczyły się wykorzystywać ludzką obecność. Również jeśli chodzi o kwestie mieszkaniowe, całkowicie zdają się na nas. Wysiadują jajeczka od kwietnia do maja w gniazdach, które zakładają najchętniej w budynkach, załomach murów, w rozmaitych dziurach i pod występami dachów.

Liczbę młodych ustala automatycznie specyficzny "jajeczkowy" zegar samicy.
Jeśli z gniazda wyjmie się jajko, złoży ona następne i tak bedzie się działo do tej pory, aż będzie ich conajmniej sześć. Po dwóch tygodniach wysiadywania przychodzą na świat młode, które opuszczą gniazdo po dalszych siedemnastu dniach.

Młode pozostają wtedy jeszcze całymi dniami w pobliżu matki i pełnym głosem wołają o pożywienie. Ale w końcu stają o własnych łapkach. Muszą to uczynić, ponieważ matka powoli przygotowuje się do następnego lęgu. Wróble przeciętnie trzy razy do roku troszczą się o przedłużenie gatunku. Mimo to niema jednak mowy o jakiejkolwiek eksplozji demograficznej. Od kilku lat możemy bowiem zaobserwować stopniowy spadek wróblej populacji w naszych miastach. Dlaczego tak się dzieje? Nikt niezna odpowiedzi na to pytanie.

Artykuł wraz ze zdjęciami zaczerpnięty został z gazety "Życie na gorąco"... Kto by pomyslał, że napiszą tam coś o wróblach :)